No i nastąpił tzw. zonk z tym pokazem Prady. Nie wiem, czy to była kwestia słabego łącza czy ilości chętnych, ale u mnie coś pomrugało i zniknęło: nic straconego, za kilka godzin wszystko obejrzymy dopieszczone w fotografiach, a póki co filmik mamy tutaj. Ale tym pokazem zajmę się już w następnym poście (na filmiku mam straszną pikselozę, ale muzyka dziwnie znajoma i cudowna - czy to jest z Nagiego lunchu?), przecież zostały resztki Londynu do omówienia! A w sprawie mody męskiej: niestety w tym temacie czuję się wyjątkowo niekompetentna, dlatego w ogóle go na blogu nie wspominam. Mogę tylko powiedzieć, co cieszy moje oko na blogach, a jest to ostatnio Robert Kuta i jego eksperymenty w stylu Warhola. Gorąco polecam wszystkim jego blog, jeśli ktoś robi świetną netową krytykę mody przez jej praktykowanie, to jest to właśnie on. Pomijając fakt, że jest niezwykle dowcipny! Naprawdę, przy tym, co robi Robert Kuta, wszelkie igraszki z szafiarkami bledną jak zabielony mocną ilością śmietany czerwony barszcz ;-DD W ogóle ostatnio mam wrażenie, że wiele osób wije się niczym piskorze, żeby wydać na świat jakąś nową jakość w modowym światku polskiego internetu. A tymczasem - Kuta wszystkich zakasował. Ale mam pewną myśl w związku z tym pytaniem o modę męską: znam jedną osobę, którą mogłabym nakłonić do podjęcia tematu, może nawet w ramach gościnnych występów na moim blogu ;-) Oj, mogłoby być fajnie! No a ja - nie wiecie nawet, jak mi dobrze ze zredukowaną ilością blogów, co za wolność. Teraz wreszcie mogę ubierać się do woli, eksploatować wszelkie kreacje z szafy: i nie chcę nic nowego kupować. Odkąd mam przerwę na blogu (to raptem tydzień) odkrywam, że mam jakieś nieprzebrane zasoby ubrań! Normalnie czuję się jak w czepku urodzony człowiek i przyszedł czas podsumowań: na tym moim blogu było już wszystko - martwe ptaki, wypchane zwierzęta, futra, kożuchy, podróbki, oryginały, wsie, miasta, galeria Zachęta, Pałac Kultury, śniegi i upały. I to wszystko w raptem 150 postach. Ain't that cool? Co prawda mam jeszcze jedno upatrzone i niewyeksploatowane miejsce, o którym zawsze marzyłam, żeby je dać na bloga. Jak ktoś był pod tym kręcącym się Samsungiem przy rozwidleniu Ostrobramskiej i Alei Stanów, to wie, że cudowność owego domu handlowego i przestrzeni spacerowej wprost przygniata. No ale może kiedyś nadrobię. I w ogóle - w Wawie było dziś tak wspaniale ciepło i słonecznie: rozpiera mnie jakaś niecna energia... Wiosna? Póki co - lecimy z tym Londynem.
Jonathan Saunders na jesień mocno lansuje kurtki-parki. Zatrzęsienie ich w sklepach, ja już się boję, co będzie na wiosnę. Do tego sznurowane botki, szarości, koronki siatkowe, cięte z materiału frędzle i graficzne wzory. Bardzo stonowana kolorystyka, raczej ascetyczne kroje. Jedynym kolorem, który szaleje w tym pokazie jest gradientowa czerwień. Dzięki tej prostocie, jest to kolejna wyróżniająca się kolekcja na tym fashion weeku. Nie wiem, jak wy, ale ja coraz bardziej cenię sobie projektantów, którzy stawiają na dyskretne ruchy, bez fajerwerków, bez efekciarstwa.
Christopher Bailey świetnie skwitował swoim pokazem Burberry Prorsum popularność kurtek z kożuszkiem. Przyznam, że nie wyśniłabym ich powrotu bez pomocy tegorocznych wybiegów. Kolejna rzecz, która raczej fatalnie mi się kojarzy z dzieciństwem ;-) Póki co jeszcze moje oko do nich nie nawykło. Ale dziś akurat mijałam osobę ubraną w takie wdzianko - pomyślałam sobie, że za rok będzie modna :-D Ależ przyspieszenie z tymi sezonami. W kolekcji królują zielenie, styl militarny. W drugiej części kolekcji nieco bardziej formalne czernie, a po nich seria puchatych brązów, przechodzących w burgund. Do tego kozaki za kolano.. w motyw wężowej skórki. Serio: strasznie to jest dla mnie brzydkie w tej chwili. Może nie mam zmysłu modowego, ale po prostu odrażające są te buty (a rzadko mnie coś tak odrzuca). Czy to nowe wcielenie ugly shoes? I co ja jeszcze widzę? Kozaki na paski - czyżbym kolejny raz przewidziała modę? Heh. Zdecydowanie najbardziej podobają mi się koronkowe bluzki z tej kolekcji. Jednak, gdy pomyślę o tych kozakach w węża i tych wstrętnych ćwiekowanych torebkach - zdecydowanie ta kolekcja jest przerażająca.
Skończymy zatem na optymistyczną nutę - na scenę wkraczają Basso&Brooke. Uwielbiam tych projektantów. Za bajeczne desenie. Tym razem wybrali się w podróż do źródeł - i to fizycznie, zwiedzali jedwabny szlak... Przywieźli ze sobą bagaż wyobraźni i powstała kolekcja o tysiącu barw. Ja chcę taki płaszcz, ja chcę taki płaszcz, ja chcę taki płaszcz! Pędzę do kolektury, wypełniać kupony totka. Do zobaczenia w Mediolanie!
1 komentarz:
właśnie się zaczyna ale jakoś zaczeło mi się nagle bufferować ;f hmm mogłabyś wrzucić coś z działy męskiego :)?
pozdrawiam, faun
mrfaun.blogspot.com
Prześlij komentarz