środa, 29 lutego 2012

Tak - jutro pokaz Driesa van Notena, a ja dopiero zabieram się za Mediolan! Niedorzeczne. Jednak w moim świecie czas płynie inaczej, krąży. Zdałam sobie z tego sprawę podczas oglądania raportów z oskarowej gali: nie znam większości aktorek! Praktycznie nie oglądam telewizji i znam góra dwa amerykańskie seriale z ostatnich lat, nie śledzę zdjęć celebrytek na zakupach: wszystkie właściwie młode aktorki to dla mnie zagadka. Kojarzę za to Michelle Williams, która już raz zachwyciła kanarkową kreacją z czerwonego dywanu - i tym razem po prostu błyszczała w sukience Vuittona. Podoba mi się ta aktorka, wygląda jeszcze całkiem jak człowiek. Nie będę dalej rozwijać tego tematu - czas na Mediolan.

Antonio Marras! Piękna kolekcja Marrasa, choć i on zestawił futro z sandałami... Projektant tworzy nostalgiczną kolekcję, której podstawą jest patchwork: w modowym języku odpowiednik pamiętnika w literaturze. Skrawki zebrane w jeden płaszcz, warstwa koronki doszyta do starej sukienki, etola czy kołnierzyk z resztek. Marras miesza style i fromy - od architektonicznego płaszcza rodem z lat 60tych po rozkloszowaną sukienkę a la New Look aż po trencz, unowocześniony rękawami z futra. Z jednej strony obniżony stan, z drugiej mocno zaznaczona talia. Wszystko to w szlachetnych gobelinach, naszywanych na wełny, koronkach, żakardach, kwiecistym jedwabiu. Nie jest to kolekcja dla wyznawców mody jako absolutnego "here and now", ale swoich wielbicieli zawsze znajdzie, tym bardziej, że jest po prostu zjawiskowa. Dajcie mi taki gobelinowy płaszcz!
   
Równie artystyczny klimat w kolekcji Dolce&Gabbana. Tym razem inspiracja sycylijską barokową sztuką sakralną - stąd gęste złote hafty na czarnej wełnie, bardzo dużo zdobień na ubraniach, butach, torebkach, kolczykach. Oprócz tego oczywiście koronki, nadruki z kwiatami, motywami fresków czy ornatów i lansowana przez Włochów od zawsze kobiecość o wciętej talii, lekko poszerzonych ramionach i biodrach. Jest pięknie - nic tylko rozmarzyć się i pomyśleć o włoskich katedrach :D
 
   
Postanowiłam do końca tego posta pozostać  w nastrojach retro - a kto mi zabroni? W związku z tym chyba pierwszy raz w historii bloga napiszę o kolekcji Dsquared. Mamy tu retro kicz w całkiem smacznym wydaniu - całkiem zgrabna wiwisekcja takiego kiczu się tu trafiła. Każdy element tych kilku stylizacji jest ikoniczny: czy to czółenka w cętki, czy kocie okulary, czy mała lakierowana kurtka w zielonym crocu, różowy żakiecik a la Jackie z rękawicami zmarszczonymi na nadgarstkach, czerwony wełniany kaszkiet, panterka i groszkowa zieleń, wielka czarno-biała krata na płaszczu, bluzka z kalką nadruku na koszulce bohaterki "Do utraty tchu", papieros w dłoni - to jak wyliczanka rodem z Rzeczy Pereca - nie bez kozery jest to jedna z moich ulubionych książek! W modzie trudno się wydostać poza lata 60te, są skarbnicą inspiracji. Od kilku dni przypominam sobie serial Mad Men, na płycie kupionej w ciucholandzie (50 groszy za sezon Mad Men?!) znalazłam dodatek o kostiumach, gdzie kilku projektantów (m.im Peter Som!) opowiadają o klimacie tych lat i wpływie na modę. Faktycznie pada tam zdanie, że lata 60te to worek bez dna. W swojej szafie mam jedną rzecz, której nie oddałabym za żadne skarby: to jedwabna, wyszywana cekinami sukienka vintage z metką Oleg Cassini. Też kocham lata 60te!
   
Pozostajemy w klimacie retro na pokazie Roberto Cavalli. Tu oczywiście wszystko przesunięte do absolutnych granic przesady. Jeśli cekiny, to miliony cekinów, jeśli gobelin, to gobeli w wersji XL, jeśli futro, to cała spódnica maxi z futra,  jeśli wąż, to wąż absolutnie na wszystkim! Znacie Cavalliego - on tak już ma. Królują w tej kolekcji spodnie dzwony, krótkie sukienki bombki i zwiewne, cygańskie falbany z jedwabiu drukowanego w zwierzęce motywy. Jak na Mediolan (jutro postaram się przedstawić jego mroczne oblicze) jest tu naprawdę bardzo wesoło...
   
Świetna kolekcja duetu Aquilano.Rimondi. Styl już nam z tego posta dobrze znany, znany również z poprzednich moich raportów fashionweek'owych - drobne krawatowe, żakarodowe wzory w wersji maxi na świetnie skrojonych kostiumach i płaszczach. Miękkie welury w szlachetnych barwach - od burgundu po chłodne, jasne granaty, skóra łączona z jedwabiem i wełną, skórzane lamówki. W dodatku, w przypadku tych projektantów w wyjątkowo.. szlachetnym wydaniu. Denerwuje mnie to słowo - czy wszystko musi być szlachetne? To prawdziwie szlachecki trend! Doskonale, że mam w szafie swój żakardowy płaszcz - jak znalazł! Nic tylko założyć płaszcz żakardowy i biec na biodynamiczne francuskie wino do pachnącej arystokratycznym nastrojem (de Givenchy!) winiarni La Cave na Wilczej... Kto nie był, niech odwiedzi: wina jak marzenie, a ja nie wierzę, że wszystkie bloggerki lansujące się z kawą zalaną bitą śmietaną, naprawdę piją coś tak słodkiego i niezdrowego zamiast przyzwoitego kieliszka wina!
    
I na koniec Prada!  Trudna jest ta kolekcja. Jutro o niej napiszę, dziś dam tylko mój przegląd obrazkowy - I'm dead tired, guys! Aha - i dziękuję komuś, kto napisał, że mój blog jest na wysokim poziomie, schlebia mi to, ponieważ mój mózg od przeszło 10 lat traci ilość szarych komórek :D W ogóle dziękuję osobom, które piszą tu komentarze pod postami, raczej nie odpowiadam na nie, wybaczcie, ale jakoś nie ogarniam internetu ostatnimi czasy, szkoda mi wzroku...