piątek, 9 października 2009

Paryż 1: Miu Miu czy Miau Miau?

Niezwykła cisza w czasie pokazów? Wcale nie. Po prostu niektóre były tak dobre, że mnie zatkało. Wiele było przez ostatnie lata spekulacji, gdzie się naprawdę rozdaje karty w świecie mody. W czasie kryzysu nie ma już wątpliwości: stolik z głównymi graczami znajduje się w Paryżu. Taki rozmach i gest tyko tutaj. A teraz szczegóły. Zacznę od końca i drobnymi kroczkami spróbuję przeanalizować, co się tam - w tym Paryżu! - stało. Na pierwszy ogień biorę panią Pradę

Prada wzięła na warsztat lolitki. Modelki o twarzach supergwiazd z Warholowskiej Fabryki, uczesane w dziewczęce warkocze, z przesadnie pomalowanymi rzęsami w stylu Twiggy... Przemaszerowały w jedwabiach, drukowanych w bieliźniane wzory. Pięć motywów zagrało na wyobraźni: jowialny kotek, pieski, kwiatek, jaskółka i... naga postać. Projekty Prady wydają się prostą konstatacją na temat dzieciństwa jako bezustannie przerabianego tematu mody. Zazwyczaj dzieci przebierają się za dorosłych (czytaliście już blog Style Rookie???), a tutaj mamy raczej do czynienia z nierozstrzygalnością. Modelki o młodych twarzach paradują w przebraniach młodych dziewcząt. Ich stroje wydają się typowe dla pewnego wyobrażenia młodej dziewczyny - wyobrażenia rodem z lat 60tych. Krótkie sukienki, obcisłe spodnie cygaretki, bufiaste rękawy, kołnierzyki, urocze satynowe botki lub pantofle Mary-Jane. Wszystko pokryte śladami dziecięcych rojeń rodem z nocnej piżamki: ptaszek, piesek, kotek i kwiatki. Do wizerunku lolitki wkrada się jednak przedstawienie nagości: sylwetka rozebranej postaci w geście... właśnie coż to jest za gest? zasłanianie się? obrona? zaproszenie? Nie wiem. Mnie samej to zagranie kojarzy się z kolekcją Marios Dik, którą niedawno widziałam na Zamku Ujazdowskim. Printy projektów Marios Dik to najczęściej konturowe wizerunki rozebranych mężczyzn oraz męskich genitaliów. Nie ma się co zapędzać i Miucci przypisywać tak subwersywnych zamiarów. Jej praca jest delikatniejsza: bardziej zmysłowa, bez wątpienia bardziej przemyślana. Jakiś czas temu w Twoim Stylu Kofta napisała, że Prada ubiera się u Diabła. Miała na myśli te niebotyczne obcasy i stroje, które swoją awangardowością wręcz straszą ostatnio u włoskiej projektantki. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej tej pozornie dość stonowanej kolekcji, dojrzymy więcej tych diabelskich sztuczek. Doskonałym przykładem są buty: tradycyjny model Mary Jane, często używany w szkolnych uniformach, przypomina tu raczej modne ostatnio hooker-boots. Od dziewczęcej obróżki na nodze do wielkiej platformy i obcasów rodem z baru go-go nie jest wcale tak daleko. Podobne gesty wywrotowe pojawiają się w kroju ubrań. Materiał skrzyżowany na piersiach przypomina mi modne od jakiegoś czasu motywy bondage. Długo przypatrywałam się detalom i meandrom tego kroju: Marek skojarzył to z kimonem! Czym by to nie było, ma w sobie coś z uniformu. Do glamourowego image (rzęsy!) naszych dziewcząt dochodzą jeszcze zdobienia na tiulu. Kryształkowe pajety i cekiny wkradają się do kroju koszul i sukienek, czyniąc z nich prawdziwe dzieła sztuki. Taki rodzaj zdobień będzie niewątpliwie hitem przyszłej wiosny. Te niegrzeczne dziewczynki narobią z pewnością wiele szumu!



Brak komentarzy: