poniedziałek, 18 stycznia 2010

Jeszcze więcej Prefallu :-D

No cóż, moi drodzy czytelnicy, pewne rzeczy rzuciły nowe światło na moje życie. Wzięłam z biblioteki na próbkę książkę tegorocznej noblistki i literalnie wgniotło mnie w fotel. A raczej w kanapę, bo fotela na warszawskich włościach jako żywo nie posiadam. Herta Muller JEST ekstremalną pisarką. Wydawało mi się, że po Jelinek w pisarstwie kobiecym raczej nic mnie już nie zaskoczy, a tymczasem. Mamy tu brutalizm czystej wody. I to jeszcze taki surrealistyczny, taki ożywiony jakby. Co tu dużo gadać - jeśli brniecie w życiu w kij wie co (czy każdy dość świeżo upieczony 30latek tak ma?), możecie przynajmniej rozwalić sobie solidnie układ poznawczy dzięki lekturze owej wdzięcznej pisarki. She is cool. Z innej beczki: byłam dziś na wyprzedażach. Nie wiem dlaczego u nas w kraju są one takie beznadziejne. Niby coś obniżyli, ale jakoś nie do końca. Jako że kupuję w tzw. normalnych sklepach wyłącznie podczas wyprzy (bo jeszcze nie upadłam na głowę, żeby wydawać 300 złotych na coś, co i tak potem przecenią na 59...), to od zawsze żywię płonne nadzieje, że coś fajnego w styczniu czy lutym do domu przyniosę. Jak Anna mieszkała w Madrycie czy innej Andaluzji, to sobie zawsze przywoziłam pełną walizkę nowych ubrań. Jak się weszło do jakiejś Zarazy, to nic nie kosztowało więcej niż 20 eurasów. Koszulki były zawsze po 3 euro: żyć nie umierać! A u nas! Drożyzna, i to jaka. Już pomijając te zagraniczne inditexy, to dziwi mnie polityka polskich firm. Wypatrzyłam sobie fajne półbuty na koturnie w Ryłko (no dobra, są z jasnego zamszu, ale jakoś bym to przebolała), a tu cena z 270 zmieniła się na 219. Co tu dużo gadać - kto głupi by to za tyle kupił! Pozostaje mi poczekać do lutego, a może wtedy coś sobie wyłowię. Choć dziś wynalazłam całkiem ciekawy sweter w Rezerwacie z pomponami - taki jakby a la Roisin Murphy. Ważne, że ciepły - ponoć zbliża się kolejna faza megamrozów. Kurde, ileż można. Zima to suka, tyle mam na ten temat do powiedzenia ;-p Wybaczcie, czytelnicy, że się tak przed wami obnażam, ale z tym nowym światłem rzuconym na życie czuję się zupełnie bezkarnie. I do tego w sklepach panuje kompletna marność. Nigdzie, ale to nigdzie!, nie mogę znaleźć wymarzonych Mary Jane z zielonego zamszu. Najgorsze, że wypracowałam sobie w głowie, jaki to musi być dokładnie kolor zamszu. Nie wiem, czy inni ludzie też przeżywają takie katusze. Ale spójrzmy w te nowe pokazy! Sukienki Tuleh: od razu mówię, że każdy padnie z wrażenia!

Ricardo Tisci w Givenchy momentami zupełnie jak nie on. Jakby sklasyczniał nam niegrzeczny chłopiec mody ostatnich lat. W kolekcji Pre-fall pojawiło się sporo projektów nawiązujących do tradycyjnego krawiectwa - coś jest tu jakby tailored. Może to te szerokie poły płaszczy, może pojawiające się tu i ówdzie tweedy... Kto to wie - jednak jest też sporo jego trademarków - a więc skórzane spodnie, łączone z na pozór grzecznymi bluzkami w pudrowych kolorach lub bieli. No i jest sporo czerni. Naukę można stąd wynieść taką, że szafa złożona z jednych dobrych, obcisłych spodni, czarnych ciężkich sandałów (dobra wiadomość, t-bary nie odeszły do lamusa!) i dwóch ciekawych bluzek będzie pewniakiem na jesienne miesiące. Niby żadna to nauka nowa, ale może warto o tym przypominać maniakom najnowszych wzorów i kolorów rodem z HM Magazyn, co to go czytam w wannie tropiąc coraz bardziej kuriozalne błędy w tłumaczeniu ;-D Heh - kiedyś napisali, że Sevigny zaprojektowała kolekcję na ceremonię otwarcia butiku w Nowym Jorku. Do dziś mnie to bawi!

Od kilku sezonów jestem fanką twórczości Bryana Bradley w Tuleh. Moim zdaniem ten projektant bez zadęcia bawi się klasyką, wydaje mi się, że jego ubrania muszą być dość wygodne! Jeśli wygram w totolotka, chętnie to sprawdzę - póki co pozostaje mi żyć tym wyidealizowanym pomysłem. Prefall Tuleh jest kolorowy i kwiecisty. I to nawet nie są te kwiaty spod znaku firankowego Paula Smitha - są to po prostu kwiaty na szyfonowych sukienka. Do tego? Ćwieki? Nie. Po prostu kardigan z krótkim rękawem. Być może jest to na maksa suckerskie, ale mi przynajmniej pokazuje, że można wypiąć tyłek na tzw. trendy i po prostu ubrać się kobieco. I te fenomenalne połączenia wzorów (coś jak Ula Brzydula): kwiaty i wojskowa maskownica. Well. No i bardzo wyrazista płaszcze, które od razu chce się mieć. Chętnie bym zacytowała całe to Tuleh, ale nie ma tu co zaśmiecać nadmierną ilością obrazków. To i tak pewnie wielu zachwyci:

Panowie Proenza Schouler to już w ogóle dali po garach! W dobie rocka i skór zaprezentowali skromny skład brytyjskich inspiracji wiejsko-szkolnych. Kolekcja mocno inspirowana stylem vintage w dobrym znaczeniu tego słowa - już to gdzieś widzieliśmy... moim zdaniem Peter Jensen mógłby być dumny, gdyby był autorem przynajmniej połowy tych projektów ;-P No ale cóż - mamy tu klasyczną czarnoniebieską kratkę, niby dziecięce płaszczyki, skarpetki wystające z botków - a z drugiej strony, inspirowane latami 70tymi krótkie sukienki z melanżu oraz wielkie futra. Projektanci przyznają się do pewnego konserwatyzmu, który wkradł się do ich raczej niepokornego stylu. Twierdzą, że w skromnym garniturku jest o wiele więcej luzu niż w ćwiekowanej mini. And they're damn right. Jest coś takiego w modzie vintage, co pozwala na zachowanie spokoju w nerwowych sytuacjach. A i prawda jest taka, że trudniej znaleźć dobrze skrojone spodnie niż najmodniejsze i szybko wyglądające karykaturalnie jeansy...

No i na ostatek weźmiemy tego oto Nicolasa G. - zobaczmy, co też wytworzył tym razem! No cóż - ten człowiek za każdym razem zaskakuje swoją maestrią. Balansuje między konstrukcją a mocnym kolorem. Oczywiście są tu jak zwykle te oszałamiające hi-techowe tkaniny, jego zwykłe ukłony w stronę sportu (rękawice?), sportowe kurtki, a także tradycyjna linia Balenciagi (czy mi się zdaje czy nawet modelki wyglądają grubo w tych jajkach?). I całkiem ciekawa zagrywka z rajtkami - mają sekcje błyszczące i matowe! Ain't that cool? Mam nadzieję, że jakaś sieciówka to szybko podrobi! Oj teraz to w każdym sklepie będzie coś w palemki!

3 komentarze:

peek-a-boo pisze...

Mnie sie noblowskie czytania zatrzymały na lauretce sprzed dwóch lat. Za to czerwone rajtki jednak zakupiłam ;).

Anonimowy pisze...

Amiable brief and this fill someone in on helped me alot in my college assignement. Thank you as your information.

Alcyna pisze...

Witam. Ja Ciebie tez oczywiście kojarzę. Pozdrawiam.
A blog to świeża sprawa i jeszcze się w tym nie odnajduję...