poniedziałek, 13 lutego 2012

Nowy Jork powrót

Oooo- dawno nie podobała mi się tak kolekcja Diane von Furstenberg. Projektantka tym razem pokazała kolekcję mniej sportową, miejską... Wszystko stało się niezwykle wysmakowane i niezwykle eleganckie. Dla mnie to trochę kontynuacja jej świetnej kolekcji Prefall 2011. Elegancja w stylu glamour lat 70tych - kobiece, szlachetne kroje w miękkich, drogich tkaninach o przepięknej palecie barw: od spokojnych burgundów i szarości po krzycząca czerwień i mocny duet żółtego raz wściekłego różu. Drapowane sukienki, duże, otulające płaszcze z kaszmiru, głębokie spiczaste dekolty, taliowane spodnie. Do tego nawiązanie do surrealizmu spod znaku Schiaparelli: printy Furstenberg to między innymi łezki, puzzle, nuty na pięciolinii i oczywiście czarno-białe dłonie. Puzzle pojawiają się też na samym wybiegu. Świetne to jest. Bardzo bardzo, Diane!



Równie szykownie prezentuje się kolekcja Zaca Posena. To mój osobisty ulubieniec - nigdy nie zapomnę, jak jakieś trzy lata temu wypatrzyłam sobowtóra Posena w PKS Biłgoraj przejeżdżającym obok Rogatek Grochowskich. To był on, daję słowo - w ten zimowy szary dzień! :D No cóż - Posen jak zwykle do granic przesuwa pojęcie szykownego retro. Jest to oczywiście głównie moda wieczorowa w satynie. Tym razem dla odmiany, podobnie jak Jason Wu, Posen eksploatuje motyw Dalekiego Wschodu, w tym przypadku Japonii. Sukienki - zawsze maksymalnie pocięte (jako domowy krawiec zawsze łapię się za głowę!), taliowane, absolutnie perfekcyje - tutaj dodatkowo wzbogacone o formy origami, żakardy, brokaty. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gusto staroświecki komplet (tudzież taki to sprytny płaszcz) ze szmaragdowej, błyszczącej wełny - śliczny jest ten Posen, choć wiem, że to zupełnie niedzisiejsze... No i ta torebka w kształcie pagody - cudowny kicz ;)



Kolejnym projektantem, który solidnie ogląda się za siebie, jest Derek Lam. Na sezon jesień 2012 przygotował coś w rodzaju połączenia lat 60tych ze współczesną modą niezależną (z drugiej strony, czy może istnieć coś takiego jak moda niezależna, skoro moda zawsze już jest na sprzedaż?). Mamy tu dziewczęce klimaty spódniczek i płaszczyków drukowanych w bukieciki kwiatów, tureckie wzory, koki jak u BB, hipsterskie oksfordy, a z drugiej strony: typowe dla Lama wtrącenia z mody męskiej - marynarki, płaszcze. Jak zwykle dużo wstawek ze skóry lub wręcz skóra w roli głównej. Tutaj znów pojawia się burgund, a oprócz niego: czerń i biel. No i kwiatki - łączka się zadomowiła w NJ. Oczywiście buty są wspaniałe - koniecznie trzeba zdobyć coś z tym metalowym czubkiem!



Kolejny raz zachwycił mnie pokaz A Detacher. Projektantka o polskim nazwisku na tle innych pokazów w NY prezentuje się naprawdę świetnie. Tworzy przemyślaną, konstrukcyjną kolekcję, w której rolę główną grają zdekonstruowane, opadnięte rękawy. Kolekcje odmienia ten motyw przez wszelkie przypadki - są płaszcze, sukienki, żakiety: wszystko z rękawem wszystym w połowie ramienia. Do tego bardzo dobre kolory - czernie, beże, czerwienie, róż, pomarańcz. I tak japońsko to wszystko wygląda - ale jak widać można to zrobić i bez złotych brokatowych piwonii. Oj ładnie!



Na koniec nowa kolekcja Rag & Bone ( i pytanie, czy wytrwam do drugiej, czekając na nowego Jacobsa!). Ciągle dla mnie ta kolekcja jest jakaś chaotyczna - przyzwyczaiłam się do Rag&Bone w wersji, którą można streścić tak: kobieta-miasto-sport-siła. Tym razem zrobiło się tu jakoś romantycznie, jakby to powiedzieć... przygodowo! Dominuje tu warstwowość, błyszczące, miedziane tkaniny oraz printy: głównie poziome paski (znowu!), przeplatanki, graficzno-etniczne desenie w czerni i bieli. Modelki mają na sobie naprawde dużo i cenię sobie projektantów, którzy podchodzą do tematu zimy poważnie. Wszak zamarzło już prawie wszystko, włącznie z rurami i samochodem! W tej kolekcji najpiękniejsze są moim zdaniem flauszowe płaszcze z pasami w kolorach ziemi, cała ta romantyczna menażeria futrzanych kołnierzy, ciał otulonych swetrami. No a dodatki - jak zwykle u tych projektantów świetne: buty, których czubki niebezpiecznie zmierzają w stronę kwadratu, no i skóra: paski i nakładane kołnierze w wersji XL.

3 komentarze:

Michalina pisze...

Cieszy fakt że blog jest aktualizowany tak często. Mi jak zwykle przypadły do gustu kreacje Derek Lam. Elegancja przede wszystkim :)

Pozdrawiam!

FJolka pisze...

Bardzo podobają mi się kreacje Rag&Bone :)

Raz pisze...

Diane von Furstenberg rzeczywiście zaprezentowała czadową kolekcję.