wtorek, 23 lutego 2010

Londyn Jesień-Zima 2010/11 2

Dziewczyny, wyciągajcie z szafek tamborki, igły, kordonki, naparstek... Oto Christopher Kane zapowiada szał na hafty. Czekam niecierpliwie na kolejne kolekcje Kane'a. Jego styl jest rozpoznawalny, choć nie trzyma się konkretnych pomysłów, tkanin czy konstrukcji. Przemyca do mody elementy kiczu - czegoś sprzed kilku czy kilkunastu sezonów, o czym raczej nie powiedziałybyśmy, że kiedykolwiek znowu będzie modne. Ale - uwaga! Teraz, gdy moda jest już tak polisemiczna, gdy zewsząd czerpie inspiracje, a idea jednego modnego trendu już dawno upadła, warto wszystkie rzeczy trzymać w wielkim kufrze - bo nagle może się okazać, że strasznie żałujecie odprzedania przez allegro czy oddania komuś haftowanej czarnej bluzeczki czy spódnicy. Kolekcja Kane'a tym razem w czerni - można powiedzieć, że jest to kolejna odsłona serialu modowego pt. "Przepracowujemy czerń". Projektant bawi się tkaninami: łączy koronkę ze skórą, mięsistą wełnę z dzianiną lub szyfonem. Jedyną fanaberią tej kolekcji jest jeden biały kożuszkowy kołnierzyk. A wszystko robią hafty. I to jakie - bajeczne, kolorowe, kwiatowe, przypominające tradycyjne ludowe zdobienia, ale też kiczowate hafty na bazarowych spodniach czy sukienkach. Wymarzona chwila, żeby kupić maszynę hafciarską. Lub po prostu - zabrać się do roboty: jednak konia z rzędem temu, kto coś bez rozlewu krwi wyhaftuje na skórze! Swoją drogą, zastanawiam się, czy te hafty są na skórze, czy są naklejane: jak ktoś haftuje, to wie, o co kaman... No ale powiedzcie sami - czy można się było spodziewać, że koronka, skóra i hafty tak ładnie ze sobą zagrają?
Miła dla oka kolekcja Paula Smitha! Nie ma już co prawda jednej linii i tematycznego domknięcia, jak w niezapomnianej kolekcji zeszłorocznej, ale jest sporo rozpoznawalnych punktów: kratka, kwieciste sukienki, tradycyjne wełny. Doszły paski i porwane rajstopy oraz ciekawie zastosowane szyfony (nie wiem, czy ja mam obsesję, że kojarzę je od razu z Rei Kawakubo). Nie jest to nic powalającego, ale bardzo przyzwoicie. Śliczne ubrania, a szczególnie te wełniane sukienki w stylu lat 50tych.
Vivienne Westwood Red Label prawie jak zwykle. Wydaje mi się, że nie ma w tej kolekcji rzeczy, których już wcześniej u tej projektantki nie widzieliśmy. Tradycyjne lejące kroje, paski, kratki, napisy etc. Tym razem przekaz ekologiczny. No cóż - męska kolekcja Westwood w tym roku wywołała sporo zamieszania, ponieważ stylizowano tam modeli na bezdomnych. Myślę jednak, że świata mody nic już nie rusza i każdy rodzaj protestu natychmiast jest wsysany w nurt główny. Ale za to - jakie fantastyczne ubrania w kolekcji damskiej. Bez rewelacji, ale nadal mam wrażenie, że gdybym była Rockefellerem, to tylko u Westwood bym się stroiła ;-P Jednak wbrew pozorom wcale nie marzę o nieograniczonych środkach finansowych, to takie tanie ;-D Ale za to marzą mi się buty mary jane z trzema paskami i grubym obcasem - czy ktoś gdzieś takie widział?
Jeden kamień spadł mi z serca, bo oto Aquascutum wraca na wybieg. Chyba udało się przetrwać ten cholerny amerykański kryzys. Michael Herz zaprojektował naprawdę świetną kolekcję. W prawdziwie angielskim stylu. W części czarnej oraz piaskowej cudowna klasyka w wersji maxi. Jestem pewna, że wszystkie kobiety z niepokojem patrzą na lansowanie takiej długości. Nie znam osobiście nikogo, kto by dobrze wyglądał w wąskiej spódnicy do ziemi, a może moje oczy po prostu odwykły od takiego kształtu sylwetki. Zresztą w tak długich ubraniach naprawdę trudno jest się poruszać. Wydaje mi się, że wielkim wydarzeniem w historii ubioru, którego świadomość w codziennym życiu jest niewielka, jest fakt, że od kilkudziesięciu lat kobiety chodzą i widzą swoje nogi. To naprawdę zmieniło wiele w ogólnym postrzeganiu własnego ciała. Ja w długiej spódnicy po prostu czuję się jak w więzieniu, wydaje mi się, że jakaś bestia owinęła mnie w sidła ;-) Jednak trzeba przyznać - tak przyzwoitego tradycyjnego krawiectwa dawno nie było w Londynie.
Wiosenna kwiecista kolekcja Erdem bardzo mi się podobała. Na jesieni desenie kwiatowe staną się nieco bardziej abstrakcyjne, pojawi się również motyw patchworku oraz koronka, często drapowana w formy przestrzenne. No i ptaszki malowane na jedwabiu - cudowne. Ta kolekcja jest w ogóle rajem dla oka - desenie są zniewalające. A tak w ogóle to z siostrą w sklepie Orsay odkryłyśmy marną podróbkę słynnych jaskółek Miu Miu. Próbowałam niezdarnie wytłumaczyć różnicę, a moja siostra powiedziała, że u Miu Miu są jaskółki, a w Orsayu dali sroki :-))) Do tej pory mnie to rozśmiesza. To muszą być sroki. No cóż - o ile jakaś Zara produkuje ciekawe podróbki, to ci się nie popisali... A skoro już jesteśmy przy różnych śmiesznostkach, to muszę się pochwalić najnowszym odkryciem z allegro - otóż, co rusz ktoś sprzedaje rzeczy z firmy "DRY CLEAN ONLY". Przez przypadek na to wpadłam (bo zawsze szukam tam jakichś jedwabnych kreacji w rozmiarze XXXL, żeby je przerobić) - ale ubaw chyba będę mieć przez tydzień. Któż by nie chciał mieć sukienki firmy Dry clean only? ;-DDD
Kolekcja Phoebe Philo dla Jaeger London bardzo ładna, prosta - świetnie się ogląda, ale bez fajerwerków. Czy to jest moje ulubione zdanie o tegorocznych tygodniach mody? Jeszcze nikt nie sprawił, że szaleję z zachwytu przed kompem! Ale Jaegera lubię - to po prostu marka z ubraniami, która od dawna szuka pomysłu na odnowienie siebie. Prostota projektów Philo bardzo mi się podoba, szczególnie te wełniane płaszcze i spodnie. Wiele wskazuje na to, że będziemy mieć kolejny sezon triumfów luźno dzierganego moheru! W tej kolekcji też świetne kapelusze i buty. No i welur...
Marios Schwab w tym sezonie zaprojektował sukienki moich marzeń. Ta czerwona jest po prostu obłędna, będzie mi się śniła po nocach. Może dlatego, że autor najwyraźniej przewidział istnienie kobiecych piersi :-D Świetna inspiracja "szwabskim" ;-) strojem ludowym - sznurowania, szelki, hafty i te cudowne sinusoidalne wycięcia. Jestem urzeczona, a dla was cztery cudne kiece:
No i na koniec troszkę szaleństwa, żeby już nikt nie miał wątpliwości, że jesteśmy w Londynie. Inspiracja historyczna w wykonaniu duetu Meadham Kirchhoff jest często dość dosłowna. Zamiast obszywać dżinsowy żakiet pagonami, ci panowie wolą dać na głowę koronę, a wszystko zakryć welonem. Do tego miszmasz inspiracji z najróżniejszych kultur w postaci biżuterii i wychodzi całkiem szalony pomysł na modę. Dla mnie miła odskocznia po tych wszystkich kolekcjach przez wielkie ka. W tym szaleństwie musi być jakaś metoda. No. A teraz wszyscy (którzy tego jeszcze nie zrobili) naciskają NA TEN NAPIS i czytają nowy numer magazynu Dilemmas!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Erdem fantastyczny, nie tylko wzory, ale także faktury - te naszywane koronki, drukowane kwiaty przechodzące w haft, naprawdę piękne to wszystko. A te buty!

U Kane'a hafty na skórze mnie nie przekonały zupełnie, za to kolorowe kryształki jak najbardziej, skojarzyły mi się z "sukienkami" ubieranymi na ikony czy innymi wotywnymi błyskotkami, bardzo ciekawe.

Przypadkiem wiem, gdzie znaleźć można buty z paseczkami - przymierzam się do ich zakupu już trzeci sezon, bo mają w sobie "coś", ale czy nadają się na niemodelkowe niedługie nogi? Chyba się w końcu nie zdecyduję, ale mogę podrzucić namiar - niesławne allegro, kategoria obuwie damskie -> czółenka, trzeba wybrać opcję "tylko kup teraz" i ustawić sortowanie według ceny. Pojawią się zaraz na początku w zawrotnej cenie 19,99. Pewnie że to żadna jakość, ale za takie grosze...

Podrawiam :)