środa, 10 lutego 2010

Już za chwileczkę, już za momencik...

Już tylko dni dzielą nas od rozpoczęcia pokazów zimowych kolekcji 2010-11. Muszę przyznać, że wolę je od pokazów wiosennych: chyba moda na chłodniejsze pory roku jest ciekawsza, bardziej kreatywna, a może po prostu przez te polską wieczną zmarzlinę bardziej przemawiają do mnie płaszcze i kozaki niż zwiewne sukienki. Już chyba nigdy nie będzie ciepło! Fashion Week w Nowym Jorku potrwa od 11 do 18 lutego. W tym roku swoją kolekcję do USA przenosi mój osobisty faworyt projektowania Peter Jensen. Czy to zagranie marketingowe mu się przysłuży, kto to wie. W każdym razie, fajne jest to, że szybciej poznamy jego nowe projekty! W Londynie zaszalejemy w dniach 19-24 luty. Nie wiem, czy w związku z kłopotami finansowymi będzie nowa kolekcja Luella, a jak nie, to się zapłaczę. W Mediolanie zabawimy od 24 do 3 marca, na koniec trafimy do samego centrum modowego świata (choć wielu twierdzi, że jest to centrum nieco zmurszałe), czyli do Paryża. Od 2. do 10. marca śledzić będziemy paradę gigantów, ze szczególnym uwzględnieniem 6. i 9. marca, kiedy to odbędą się najważniejsze pokazy: Chanel, Alexandra McQueena, J-P Gaultiera czy Comme des Garcons. Przed nami - a przynajmniej przede mną, bo trudno mnie wtedy oderwać wieczorami od komputera! - kilka tygodni całkiem intensywnych pod względem dawki modowych wrażeń.

Wszelkie szczegóły można znaleźć na stronach:


Mam zamiar na bieżąco śledzić internetowe oddźwięki Fashion Weeków i przy okazji w miarę regularnie uzupełniać tego bloga. Będziecie bombardowani postami! ;-D No i dodam jeszcze tylko, że ten żakiet McQueena zniknął już z owego sklepu internetowego. No mówię - w telemarketingu się chyba zatrudnię ;-) I jeszcze ze spraw już prawie niemodowych: cholernie polecam wszystkim na okres tzw. Walentynek film "Shortbus". Występuje w nim cudowny Justin Bond, który pod koniec zeszłego roku występował w Warszawie w ramach festiwalu The Song is You. Jego koncert zupełnie mnie zaczarował, no i przez jego sceniczny outfit prawie nie kupiłam sobie cekinowych legginsów. Szybko jednak doszłam do wniosku, że to garderoba wyłącznie dla transwestytów i tylko oni tak fantastycznie w nich wyglądają ;-) Zwłaszcza jeśli posiadają tak piorunującą dawkę uroku osobistego. Justin Bond w Powiększeniu - niech żałują looserzy, co poszli na tę grubaskę, Gossip. Nie wiedzą, co to prawdziwy undergrant ;-) A teraz Justin dla was wykona "C'mon Billy" PJ Harvey! Enjoy. (i jeszcze malutki fragmencik piosenki Golden Age of Hustlers, którą uwielbiam od koncertu i często sobie nucę - gdyby ktoś mi dał jakieś namiary na mp3, byłabym megawdzięczna!):

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ów żakiet McQueena wypatrzyłam już jakiś czas temu, po cichu i bardzo naiwnie mając nadzieję, że nikt go nie zauważy... Po przeczytaniu notki nie pozostało mi jednak nic innego jak kupić, bo po tej dodatkowej, nieziemskiej reklamie straciłam resztki złudzeń, że może poczekać, może jeszcze taniej będzie... Dziękuję więc za impuls...:)

żorżeta pisze...

Dzięki za Justina. Co za odkrycie!

Kaka Bubu pisze...

Ha! Mam nadzieję, że anonimowa czytelniczka napisze nam tu, jak żakiet wygląda w tak zwanym realu ;-) Na forum szafiarskim jest taki wątek (jeden z moich ulubionych - i dodam jeszcze, że na tym forum naprawdę nie dyskutuje się o paleniu ludzi na stosie czy samosądach na anonimach ;-D) pt. "Okazje z allegro". Zawsze mam mieszane uczucia, jak tam coś wpisuję, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś sobie czegoś nie upatrzył i obserwuje, aby zlicytować w ostatniej chwili. A już jakby ktoś wpisał moje jakieś upatrzone buty z ebaya, to bym go chyba znienawidziła :-) A tak w ogóle - do mnie dotarł żakiet Lacroix - generalnie się mieszczę ;-) więc jest super: w ogóle chyba ołtarzyk takim ciuchom postawię. Perfekcja w każdym calu ;-)

Anonimowy pisze...

hmmm. zakiet mcqueena zniknal, sam mcqueen rowniez ;-((( kupujcie kobietki co tylko sie da bo juz wiecej nic nie zaprojektuje ten pan...