niedziela, 18 stycznia 2009

Panta Rei?

Znowu archiwalia, ale przecież muszę dostawić B do tego A. Potem już na pewno będzie coś nowego, I promise. A teraz: 13.11.2008

.......................................

Od początku zapowiedź współpracy Rei Kawakubo z HM wywoływała zaciekawienie. Może bardziej zaciekwieni byli ludzie zainteresowani modą niż zwykłe masy kupujące. Tak na dobrą sprawę - zastanowiłam się dzisiaj - ani nazwisko Rei Kawakubo, ani nazwa marki Comme des Garcons, nie są w Polsce rozpoznawalne. Wielkie plakaty z napisem "CDG dla HM" krzyczały z tak szacownych gmachów jak piętro zamkniętej restauracji Nowy Świat, ale czy przechodnie rozumieli tę reklamę. Myślę, że wielu jej nie rozumiało. Wielu nawet nie głowiło się zapewne, co to w ogóle znaczy - reklama raczej daleka była od języka ojczystego. To nie novum - według różnych szacunków ok. 50-70% Polaków w ogóle nie rozumie tego, co czyta (w języku polskim), ani tego, co ogląda w telewizji. To smutne statystyki, ale jest to prawda, z którą należy się skonfrontować. No więc według mojej prognozy co najmniej 3/4 osób, mijających restaurację Nowy Świat, nie rozumiało plakatu. Można argumentować, że przechodzą tamtędy głównie osoby z wyróżnionej grupy studentów, urzędników, nauczycieli akademickich czy czego tam jeszcze. Nie zmienia to jednak faktu, że również dla tych wyjątkowych mas słowa "Comme des Garcons" mało są znaczące. Czy z tego coś wynika? Nie wiem. Nawet zapewne gdyby tych ludzi nagabywać i ich tam pytać, czy wiedzą, co się reklamuje na tym plakacie, w denoument mówiąc im, że to znana projektantka mody zaprojektowała coś dla sklepu za rogiem - zapewne by ich to nie wzruszyło. Ot, czym innym ma się zajmować projektant, jeśli nie projektowaniem mody? Gdyby stroje dla HM zaprojektował Janusz Palikot, posłanka Sandra Lewandowska albo Donald Tusk - to by mogło wzbudzić jakieś emocje! Ale powiedzmy sobie szczerze - kogo obchodzi jakaś Rei Kawakubo? Paradoksalnie to chyba dopiero ta kolaboracja niektórym typowym klientom HM uświadomiła, kim jest ta pani :-)))

Byłam dziś w HM, ale kolekcji już w 95% nie było. Po inspekcji witryny doszłam do wniosku, że nie ma czego żałować. Rzeczy w prospektu reklamowego jakoś specjalnie mnie nie wzruszyły - kolekcja z groszkami od razu mnie zniesmaczyła, a ciuchy wydały mi się raczej mało inspirujące. Tak jakby Kawakubo schowała głowę w piasek - jakby w tym komercyjnym połączeniu przestała być na chwilę sobą. Jakby to upupienie zabrało jej moc szokowania. Nie przesadzajmy też zresztą - przecież ciuchy i akcesoria markowane CDG bardzo dobrze się sprzedają - Kawakubo to nie wyżynowa artystka, która jest ponad użytkowością stroju. Kawakubo od prawie 40 lat projektuje z sukcesem - filozofia marki CDG polega na wprowadzaniu taktyk subwersywnych nie tylko w firmowanych nią strojach (asymetrycznych, dekonstruktywnych, monochormatycznych, fragmentarycznych), ale także stwarzaniu iluzji wyjątkowości i niszowych aspiracji przez otwieranie tzw. "guerrilla stores", czyli efemerycznych punktów sprzedaży - sklepów wyglądających bardziej niż garaż, ruina budowlana - na Koszykowej w Warszawie jest taki sklep, otwarty rok temu i każdy może sobie go odwiedzić, ale lepiej się spieszyć, bo guerrilla story po roku mogą już swobodnie zniknąć. Rei Kawakubo jest można powiedzieć metuzalemem mody awangardowej. Odkąd japońscy projektanci podbili serca Europejczyków minęło już kilka dziesięcioleci. Co ciekawe - takie wypromowane przez nich trendy jak asymetria do mody popularnej przenikają raczej powoli - wystarczy rozejrzeć się dookoła siebie na ulicy - naprawdę gdybyśmy mieli sądować o tym w Polsce, to moda Japończyków nie zeszła jeszcze na ziemię, czy też na chodnik ;-) Niewątpliwą siłą Rei Kawakubo jest ciągłe kwestionowanie kodów kultury popularnej. Podaje je ona prawdziwej wiwisekcji w kolejnych sezonowych pokazach i za każdym razem czekam zaciekawiona, za co teraz weźmie się ekscentryczna Japonka. Zresztą zawsze jest o CDG w blogu podczas pokazów. Oto fotki z ostatnich czeterech:

Image Hosted by ImageShack.us


Jak widać przez ostatnie dwa lata Kawakubo zajmowała się już Myszką Mickey, groszkami i Amy Winehouse, fluorescencjami oraz przyszłością czerni. Wiele było już historycznie ważnych pokazów i szokujących gestów Rei Kawakubo. W 1995 roku Rei poszła dla wielu o krok za daleko, w 50tą rocznicę oswobodzenia więźniów Auschwitz Kawakubo - twierdząc, że to zupełny przypadek - zaprojektowała kolekcję, w której modelki wystąpiły z ogolonymi głowami w strojach w niebieskie pasy. Oczywiście natychmiast Kawakubo została zaatakowana. Stało się tak nie tylko dlatego, że to temat kontrowersyjny i już w międzyczasie wiele takich prowokacji było - ale również dlatego, że moda nie jest sztuką. Jeśli sztuka ma jeszcze jakieś prawo przepracować temat Holocaustu (jak np. słynne prace Libery), to już modzie tego robić nie wolno, a przynajmniej powinnna ona takie tematy traktować jako nienaruszalną sferę sacrum. Wydaje mi się, że to popularne mniemanie niezbyt się przez ostatnie kilkanaście lat zmieniło. Kawakubo często posługuje się stragiami ironii czy pastiszu - dodatkowo wzmocnionymi pewnym dystansem kulturowym, który jest specyficzny dla Japończyków w ogólności. Ja na przykład bardzo lubię jej kolekcję wiosna 2004, gdzie projektantka prezentuje 34 wariacje na temat spódnicy. W niezwykle inetersującym pokazie modelki o pomalowanych na biało twarzach mają na sobie jedynie stylizowane nakrycie głowy, przepaski z cielistej organzy oraz różne wersje tej samej spódnicy, ciętej jak mniemam z geomtrycznych kawałków materiału. Trudno mi wskazać bardziej konceptualny pokaz mody i projektanta, który pokusiłby się o równe szaleństwo twórcze, nie zawdzięczając przy tym wiele Rei Kawakubo:



Projektantka znana jest z typowo japońskiego powściągliwego dowcipu. Jednym z często cytowanych jej zdań jest: "ciało to ubiór to ciało". Ta Steinowska równoważność w swej prostocie cudownie eksplikuje poczynania Kawakubo. Moda jest po to, żeby przemyśleć ciało - nie tylko po to, żeby je ubrać. Ciało to nie tylko problem fizycznego kompozytu cech, ale przede wszystkim (w modzie) jest to problem kompozytu wielu idei na temat tego fizycznego ciała. Jeśli strój nie konfrontuje się z ideę ciała (np. specyficznie zachodnią współczesną ideą ciała) pozostaje w jakiś sposób wybrakowany. Brak mu elementu intelektualnego. I oto wyszedł nam typowo japoński żart - wszyscy chodzimy w wybrakowanych ciuchach - dlatego, że są całe i harmonijne! Czyż to nie wyborna konkluzja z chwili, którą spędziliśmy myśląc o Kawakubo? Ja delektuję się nią - choć nie mam żadnego ciuszka Kawakubo, to przecież teraz już przez chwilę udało mi się dociec, o co tutaj toczy się gra! Svendsen, cytując m.in. prace Kawakubo, jako aparatu teoretycznego używa kilku zdań Adorno na temat mody. Moda ma demaskować nieprawdę sztuki. Nie sądzę, żeby tak wielkie zasługi miała kolekcja CDG dla HM, ale jak zostanę miliarderem będę chodzić wyłącznie w Rei Kawakubo :-DDD

...............................

PS. Teraz, kiedy juz jestem posiadaczką przecenionego płaszcza HM, znowu się cieszę z tego wspomnienia. A płaszcz zacznę nosić, gdy tylko odejdą te cholerne mrozy! :-(((((

Brak komentarzy: