niedziela, 22 lutego 2009

LONDYN 1

Londyńskie pokazy od razu poprawiły mi nastrój. A może to był ten kopiec lodów z HRC? Nie wiem, ale lody musiały mieć tryliardy kalorii! Kurde. Ale pokazy są cudowne. Przeniesienie się z tej !@%$!@#$ Ameryki do Europy, to jak podróż do innej galaktyki. I wreszcie moda!!!! Moda moda moda. Hurej moda.

Armand Basi One i od razu rewelka. Lata 80te, ale bez komiksu. Z lat 80tych zabiera się kroje, pomysły, a nie błyskotki. This is how we do it in Europe:


Warto zwrócić w tej kolekcji uwagę na buty: są wyśmienite, ciężkie, mocne - a jednak fajnie to wszystko gra. Lubię te wystające skarpetki, to mój styl.
Charles Anastase i trochę barw. I znowu wyśmienite buty - świetna kolekcja do inspiracji na tu i teraz:


Ja mówię - Londyn jest zadziwiający. Co druga rzecz i szczęka ci opada. Jeśli ktoś wróży upadek londyńskiej awangardy, to chyba ma nie po kolei w głowie...
Trochę bardziej ekskluzywna kolekcja Graeme Black też mi się strasznie podoba. Szczególnie fryzury w tym pokazie współgrały idealnie ze strojami. No i te spódnice - niech mnie kule biją, jeśli sobie takiej nie uszyję!


W ogóle jest to prześliczna kolekcja - to właśnie nazywam dobrze rozumianą elegancją. Żeby być eleganckim nie trzeba zamieniać się w ramotę for god's sake - i tu właśnie możemy zobaczyć, jak nigdy nie będą się ubierać tzw. polskie gwiazdy. Duet Sinha/Stanic zauroczył mnie tą sukienkę - i jeszcze jeden news: te diabelne martensy serio wracają!

Topshop Unique też miły - odkąd mam ten topshop, zwracam uwage na takie rzeczy. Topshop to jeden z idealnych sklepów - gdy ma się worek pieniędzy, można się tam świetnie ubrać na wybrane przyjęcie w sytuacji kryzysowej i w ogóle znaleźć tam zawsze coś, co mi się strasznie spodoba. W tej wyższej linii cudowna wprost sukienka:

oraz megaszalik - moje palce domagają się drutów 20tek i kilograma włóczki!!!

Peter Jensen - mój idol! - tym razem wyprawił się niszowo na Grenlandię. W postaci zwariowanej przedsiębiorczyni znalazł inspirację na kolejną zajebiście fajną kolekcję. Styl całkowicie jego - niszowy, ale kontrolowany, po prostu Jensenizm :-DDD Przepiękne białe! kozaki:


pepitka i etniczne wzory - interesujące połączenie...

I wreszcie! Królowa Vivienne nadal ma się świetnie. Red Label może bez fajerwerków, raczej tradycyjny już styl Westwood - "wody", lejące się kołnierze, luźne spódnice, dziwne buciory - taka to Westwood, ale jaka! Muszę powiedzieć tak: nie mam już 20 lat, te ubrania są dla mnie ubraniami dla kobiet po 30tce, które chcą wyglądać jak ludzie. Jeśli je na nie stać, to znaczy, że nie się o co w życiu rozbijać. Mnie nie stać.



Brak komentarzy: