niedziela, 1 marca 2009

Mediolan 2

Kolejny dzień pokazów w Mediolanie nie przynosi wielkich objawień. Ja jestem trochę ogłuszona. Dzieje się wiele rzeczy, o których kiedyś tylko marzyłam - teraz się dzieją, ja zaczynam je rozumieć z lekkim opóźnieniem. Nie chcę rozumieć ich od razu, tylko dopiero później. Chcę tylko w nich być. Fajne, co? Lekarstwem na kryzys gapienie się w dziwnie niebieskie oczy oraz ten kinematograficzny dwuosobowy karambol w drzwiach głównej poczty... i kilka sekund sprzeczki, czy na końcu Pianistki Isabelle Huppert popełniła samobójstwo ;->>> Nie mogę oglądać tego filmu, choć to jeden z najpiękniejszych filmów o człowieku... jest zbyt boleśnie prawdziwy. Z tej okazji zacytuję wiersz mojego ulubionego poety O'Hary na temat filmu - bo nie moge z niczym zgodzić się bardziej niż z tym pierwszym zdaniem!

In times of crisis, we must all decide again and again whom we love.
And give credit where it's due: not to my starched nurse, who taught me
how to be bad and not bad rather than good (and has lately availed
herself of this information), not to the Catholic Church
which is at best an oversolemn introduction to cosmic entertainment,
not to the American Legion, which hates everybody, but to you
glorious Silver Screen, tragic Technicolor, amorous Cinemascope,
stretching Vistavision and startling Stereophonic Sound, with all
your heavenly dimensions and reverberations and iconoclams!

Alberta Ferretti zaskakuje miło wspaniałymi kompozycjami barw - przyznam się, że takie barwne, a jednocześnie dyskretne stroje, cenię najbardziej - to najsubtelniejsze w kobiecym stylu - ubierać się barwnie i umiejętnie je dobierać. Niezła szkoła:


trendu na złoto i srebro jednak nie jestem w stanie pojąć o- toż to ruskie!

W kolekcji D&G kilka fajnych momentów. Bardzo mi się podoba linia spódnic - rozkloszowana, sztucznie poszerzająca nasze tzw. zasoby naturalne. Lubię tę tendencję - nie grzeszę wielkim zadkiem, ale czasem o nim marzę, chcę być jak BB...


dobosz is still there:

i wesoła wdówka:

i damy dworskie:

czasami lubię tych dwóch uroczych pedałów.
Ciekawa wydaje się nowa kolekcja dla Ferre, maksymalnie szerokie ramiona, mroki, całkiem całkiem. Wydaje mi się, że to już jest krawiectwo niezwykle wysokich lotów:



Pod banderą Jil Sander klasyczny dla tej marki minimalizm.


Jestem zbyt szalona na taki spokój, ale go uwielbiam. Chciałabym kiedyś osiągnąć taką harmonię wewnętrzną, aby posiadać takie szaty ;->
Moschino bardzo retro. Świetne połączenie granatów i czerwieni - może trochę przerysowane, ale czasem... Bardzo ładna wariacja na temat rockandrollowej stylistyki.



Iceberg całkiem w latach 80tych. Iceberg to jedna z bardziej progresywnych marek włoskich - fakt, nowoczesne ubrania, zupełnie się wybijąją z natłoku pokazów. Futra, róże, wielkie czapy, duże sploty - wszystko bardzo fajne




Gucci i Burberry to zwykła wielka i flakowata nuda.
U Pucci wielki róż - założę się, że w lumpeksach musi gdzieś być taki ciuch!

Moj ulubieniec Tomas Maier tym razem dla Bottega Veneta postawił na minimalizm. Ten projektant jak mi się wydaje lubi kobiety ;-D


Blumarine na warholowskim tle... ciekawy pomysł na pokaz. Same ubrania przerysowane i mało ciekawe:


Bardzo fajna kolekcja Albino - geometryczny namysł widoczny jest na każdym kroku - ale też maestria i pomysłowość.


Brak komentarzy: