niedziela, 1 lutego 2009

Bonjour to Riccardo, adieu to Jean-Paul.

No dobra, przyznajmy mu to - życie potrafi zaskakiwać. Niech mu będzie, że jeszcze się do czegoś nadaje, staremu draniowi! Hmmmmmmmmmmmmmm hmmmmmmm hmmm hmmmmmmmmm - mam stan hmmmmm hmmmmmmmmmmmm hmmmm. Dawno niewidziany. W takich przypadkach, nie oblicza się rzeczy na zysk, lecz traktuje je jako cenne dla tu i teraz. Jakby łapało się jeszcze ze zuchwałą pewnością żyłkę od uciekającego latawca. I to wszystko trwa nieskończoną chwilę, bo i wiatr jest słaby, i latawiec wolno bardzo leci, i nasza ręka jak u inspektora Gadgeta. I w sumie nawet jeszcze nie wiemy, czy chcemy złapać tę żyłkę, czy nie. Bo takich rzeczy nie powinno się wiedzieć na pewno - niebywałe, ja dojrzewam emocjonalnie!

Couture w tym sezonie raz słabe, raz cudowne. W sumie, to prawie tak jak zawsze. Dior oczywiście najlepszy pod względem całego konceptu, inna dobra wieść - co było do przewidzenia, Alessandra Facchinetti nie będzie już projektowała dla Valentino (hurra!). Wielkim punktem pokazów jest zatopiona w własnej przeszłości kolekcja Gaultiera. Co by o Gaultierze nie myśleć (a wielu nie lubi go za kicz, no i właśnie te jego osobiste obsesje...), jest on bez wątpienia mistrzem w tym, co robi. Już dawno zauważyłam, że kolekcje Gaulteria trzeba oglądać na close-upach, i tym razem też tak było. Gaultier tym razem lawirował pomiędzy swą tradycyjną linią (talia osy, ramiona base-ballisty), tradycyjnymi swymi tkaninami (prążki, kabaretki i siatki) oraz swymi ulubionymi kolorami (biel, czerń i granat). Bardzo dużo geometrii jest w tych strojach, dużo seksu, pończoszek, szwów na tychże pończoszkach, no i te buty z czubami (sory, ja się nie łapię...). Zdumiewające są natomiast stylizacje na twarzach i głowach modelek. Garść obrazków:

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Na innym biegunie kobiecości sytuuje się kolejna kolekcja Riccardo Tisci dla Givenchy. Fantastyczny jest ten człowiek (nota bene, w nowym angielskim Vogu jest spory artykuł o nim...) - jego podejście do tkaniny jest chyba unikalne. Draperie, dziwaczne żaboty, bufiastości, monochromatyczność - to jego znaki firmowe. Do tego mroczna seksualność, opętanie przemijaniem, ciemną stroną osobowości. Warto chyba ich tak zestawić z Gaultierem, bo też esencja jest tu podobna, ale skrajnie różnie zrealizowana. Gaultier szaleje bez końca ze swoimi widocznymi gorsetami, natomiast Tisci wykorzystał aluzje do stylistyki Bondage (trochę po Vivienne Westwood?). Pod delikatnymi sukniami, krzyżujące się pasy lateksu czy skóry. I wszystko na płatkach róż! No i te piękne asymetryczne, cieliste sukienki - I'm loving it.

Image Hosted by ImageShack.us

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dlaczego akurat na Wintydż nie można komentować?

Kaka Bubu pisze...

Radzę ci przejrzeć komentarze na innych szafiarskich blogach - masz je na prawym marginesie wintydza - przeczytaj i sam odpowiesz sobie na to pytanie. Nie bede sie wyglupial i upakarzal. O - jakie fajne te zdjecia, a ten Taj Mahal to już w ogóle luksik! :-*