niedziela, 19 września 2010

NYFW 8

Był sobie skrzypek Hercowicz, co grał z pamięci jak z nut... - na te słowa Mandelsztama odśpiewane przez Ewę Demarczyk nieodmiennie dostaję gęsiej skórki. I cóż pan, panie Hercowicz? o właśnie - cóż pan, panie Herchcovitch? Co to za lśniące sukienki - gdzie ten folkowo-rockowy sznyt z jesiennego sezonu?! Zaskakująca kolekcja, ale Alexandre Herchcovitch jest chyba jakimś modowym kameleonem. Ta kolekcja to zabawa kolorem - od mocnych monochromatycznych zestawów ze strukturalną sukienką w roli głównej, przez patchworkowe piksele, po zabawy gradietami i barwnymi plamami: brazylijski projektant pokazuje przede wszystkim konstrukcyjne mistrzostwo. Dalekowschodni posmak mają kimonowe góry, a cała kolekcja robi wrażenie idealnie przemyślanej i wyważonej. Doskonały, choć zaskakujący pokaz.

Michael Kors to jak zwykle miejska elegancja w bielach, beżach i brązach, okresowo zdradzanych z nasyconymi kolorami: zielenią, fioletem, żółcią, cukierkowym różem. Zdecydowanie najlepiej wypadają zestawienia dresowych szarości i cekinów lub beżowej skóry. Mało zaskoczenia, u Korsa jak zwykle.

Szalona jak zwykle Betsey Johnson tym razem zainspirowała się rowerowym szykiem: wszystkie jej modelki mają na szyi kolię z napisem "RIDE ME", a w stylizacjach sporo elementów sportowych: buzy z lampasami, kolarzówki, legginsy, elastyczne opaski na głowach. Poza tym, jest prawie jak zawsze: mnóstwo sukienek w punkowo-rockowym stylu księżniczki na dopalaczach, a na koniec duża dawka marynarskich motywów. Ot i cała wariatka Betsey.

Zdecydowanie mocniej trzymajace się ziemi pomysły na modę znaleźć można w dobrej kolekcji Chrisa Benza. Znajdziemy tu przede wszystkim modę codzienną, świetne zestawienia kwiatowych spódnic i lamowanych swetrów, krótkie wygodne płaszcze, proste sukienki w mocnych kolorach. Sporo też spódnic ciętych z prostokątów - ten trend często występował w kolekcjach Resort i chyba z dna szafy trzeba będzie wyciągnąć jakiś relikt "z jęzorami" po bokach. Uczciwa, fajna kolekcja - aż miło patrzeć

Derek Lam serwuje nam dżinsowy totallook, unowocześniony styl safari i wieczorowe sukienki maxi w minimalistycznym wydaniu. Po pierwsze - dżins na wiosnę będzie święcił kolejne triumfy, a u Lama ładny błekitny dżins jest całkowicie samodzielny. Jest w tym duch modnych lat 70tych. Po drugie - safari w nowoczenym wydaniu, beżowe, dwurzędowe trencze, czysta biel i ciepłe brązy. Na wieczór - maxi w drukowanym szafonie lub monochromatyczny look z długimi sukienkami w roli głównej. Lam sprokurował jedną z bardziej spójnych kolekcji amerykańskiego Fashion Weeka.

Donna Karan obchodzi 25lecie pracy. Kolekcja jubileuszowa to eksplozja beżu: wydaje się, że wszystkie inne barwy poza kawą z mlekiem straciły rację bytu. W beżu powstają buduarowe zwiewne suknie z jedwabnej satyny oraz marynarki i płaszcze uszyte z charakterystycznie gniecionych tkanin. W gnieceniu nikt nie pokona co prawda Miucci Prady, ale Karan też nieźle sobie radzi. Oto jej rapsodia na temat koloru nude:

Kolekcja DKNY jest natomiast dynamiczna i miejska. Podstawowym rekwizytem nowego sezonu jest marynarka z falującymi klapami i w ogógle cięte z koła falbanki - to z nich powstają fantastyczne warstwowe spódnice. Mamy tu też spodnie typu marchewy w różnych kolorach i w ogóle jak na Amerykę, to mnóstwo koloru: błekity, czerwienie, kolorowe apaszki w stylu retro i kwiatowe wzory.

A teraz czym prędzej przenosimy się do Londynu, bo tam dzieje się naprawdę sporo!!!

Brak komentarzy: